Gdański profesor pozwał rektora GUMed. „Podważył moje dobre imię i cały dorobek”

Opublikowano: 15 listopada 2021 - 17:30 Autor: Medyczne Grono

Roku bezwzględnego więzienia dla prof. Marcina Gruchały – i prof. Krzysztofa Kuziemskiego – naukowca z tej samej uczelni. Ponadto publicznych przeprosin i pokrycia kosztów procesu – tego od wspomnianych dwóch naukowców domaga się znany gdański lekarz, prof. w związku z pomówieniami, których Gruchała i Kuziemski mieli dopuścić się w lutym 2020 roku, czym narazili go na utratę zaufania wśród pacjentów, ostracyzm społeczny i ogromną falę hejtu, który rozlał się w internecie. Jutro gdański sąd ma wydać orzeczenie w tej sprawie.

Prof. Marcin Gruchała – rektor GUMed (z lewej) został oskarżony przez prof. Andrzeja Frydrychowskiego (z prawej) m.in. o i narażenie na utratę dobrego imienia. Sprawa znajdzie swój finał przed sądem. Frydrychowski domaga się dla Gruchały roku bezwzględnego pozbawienia wolności.

Sprawa dotyczy lekarza i jednocześnie naukowca o bardzo bogatym dorobku naukowym, legitymującego się wieloma sukcesami terapeutycznymi, który od zawsze opierał się i dalej to robi – tylko na wiedzy medycznej i rzetelnych międzynarodowych opracowaniach naukowych.

Jak wynika z aktu oskarżenia, sprawa dotyczy wydarzeń z 27 lutego 2020 roku. W tym dniu prof. Marcin Gruchała i Krzysztof Kuziemski pomówili i znieważyli prof. Andrzeja Frydrychowskiego publikując na stronie www.gumed.edu.pl Komunikat pt. „Oświadczenie w sprawie aktywności prof. Andrzeja Frydrychowskiego”, a następnie przekazali ten sam Komunikat do publikacji mediom, w szczególności Pomorskiemu Magazynowi Lekarskiemu (data publikacji 26 marca 2020 r., Tom 300, nr 4), a także udzielili wywiadu Dziennikowi Bałtyckiemu, w którym wypowiedzieli dyskredytujące oceny pod adresem prof. Frydrychowskiego.

W ten sposób narażono prof. Frydrychowskiego na poniżenie w opinii publicznej oraz utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu lekarza, a także prowadzonej przez niego działalności naukowej ściśle związanej z wykonywanym zawodem lekarza. Działając w ten sposób oskarżeni podważyli cały 50-letni naukowy i lekarski dorobek prof. Frydrychowskiego.

Przypomnijmy, jest profesorem zwyczajnym nauk medycznych, autorem blisko 160 publikacji naukowych w tym 37 prac z IF w czasopismach o zasięgu międzynarodowym o łącznym wskaźniku oddziaływania IF 85.109 punktów KBN/MNiSzW. 1242.500. Liczba cytowań bez autocytowań wynosi: 387 (wg Scopus), 343 (wg Web of Science); indeks-h: 12 wg Scopus, 12 wg Web of Science. Tymczasem oskarżeni zarzucili Frydrychowskiemu „propagowanie treści niemających potwierdzenia w wiarygodnej i rzetelnej wiedzy medycznej”, nie wskazując jednocześnie żadnych argumentów merytorycznych, ani nie precyzując stawianego mu zarzutu. Efektem aktywności profesorów Gruchały i Kuziemskiego jest artykuł opublikowanego na stronie internetowej Dziennika Bałtyckiego (data publikacji 28 luty 2020 r.). Prof. Kuziemski publicznie zarzucił prof. Frydrychowskiemu m.in. „propagowanie koronawirusa przez dożylne podawanie perhydrolu”, jednocześnie uznając, że „jakiekolwiek próby stosowania dożylnego perhydrolu są karygodne”. Co ważne – inicjatywa udzielenia ww. wywiadu wyszła nie od dziennikarza, tylko od oskarżonych profesorów.

– Artykuł w Dzienniku Bałtyckim ma charakter jednoznacznie dyskredytujący prof. Frydrychowskiego, sprawia wręcz wrażenie, jakby prof. Kuziemski komentował wypowiedzi wiejskiego znachora, a nie profesora nauk medycznych – czytamy w akcie oskarżenia. Wydaje się więc, że mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową.

Wskutek opublikowania Komunikatu w kilku mediach oraz artykułu w Dzienniku Bałtyckim oskarżeni profesorowie narazili prof. Frydrychowskiego na poniżenie w środowisku naukowym, krajowym i zagranicznym oraz związanym z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym: poniżenie w oczach opinii publicznej, w szczególności wśród byłych, aktualnych oraz przyszłych i potencjalnych jego pacjentów, także przyjaciół, rodziny itd. Przede wszystkim jednak w oczach użytkowników internetu, czyli wszystkich potencjalnych odbiorców Komunikatu. Prof. Frydrychowski narażony został na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu lekarza, prowadzonej przeze niego działalności zawodowej – lekarskiej i jednocześnie naukowej.

Jak się okazuje, prof. Frydrychowski nigdy nie propagował, a tym bardziej nie stosował koronawirusa przez dożylne podawanie perhydrolu (czyli 30% roztworu nadtlenku wodoru), lub wody utlenionej (czyli 3% roztwór nadtlenku wodoru). Jako i profesor nauk medycznych wielokrotnie oświadczał, że dożylne podanie człowiekowi perhydrolu stwarza 100%-owe ryzyko zgonu! Sugestia jest więc jednoznaczna: prof. Frydrychowski zabija swoich pacjentów. Nie ma chyba cięższego oskarżenia, jakie można sformułować w stosunku do lekarza! A wygląda na to, że takie właśnie sformułowali profesorowie Gruchała i Kuziemski….

Zarzut „propagowania treści niemających potwierdzenia w wiarygodnej i rzetelnej wiedzy medycznej” postawiony prof. Frydrychowskiemu przez rektora Gruchałę także jest nieprawdziwy. Wiadomo powszechnie, że wiedza medyczna i nauka jest pasją życia zawodowego, naukowego i osobistego prof. Frydrychowskiego, począwszy od dnia, w którym uzyskał dyplom lekarza w 1973 roku, aż po uzyskanie z rąk Prezydenta RP nominacji profesorskiej w 2018 roku. Na nauce i wiedzy medycznej opiera się wszelka jego aktywność. Jest z nią ściśle związana i z niej wynika. Naukowe poglądy prof. Frydrychowskiego mogą budzić kontrowersje, mogą być przedmiotem debat, czy żywych naukowych dyskusji, lecz zarzut, że wykraczają poza obręb nauki, jest bezpodstawny. Jest to pomówienie.

Na stronie internetowej Dziennika Bałtyckiego pod artykułem dotyczącym prof. Andrzeja Frydrychowskiego można zobaczyć otwarte forum dyskusyjne i znaczą liczbę komentarzy na jego temat. Tylko na tym przykładzie widać, jak bardzo niebezpieczne jest wykorzystanie internetu do dyskredytowania człowieka. Bardzo łatwo może spowodować efekt kuli śnieżnej. Pojedyncza wypowiedź w sieci może wywołać lawinę dalszych konsekwencji, artykułów prasowych, dyskusji publicznych i niezdrowego szumu medialnego.

Tak oto człowiek, który poświęcił prawie całe swoje życie nauce, profesor nauk medycznych, autor wielu publikacji naukowych, pasjonat, z powołania, który od kilkudziesięciu lat pomaga ludziom w rozwiązywaniu ich problemów zdrowotnych, został oczerniony, a jego reputacja (wynik pracy całego mojego życia) została zszargana.

Oskarżeni profesorowie wytworzyli wokół prof. Frydrycchowskiego aurę niekompetencji, niewiedzy, braku profesjonalizmu, czy wręcz znachorstwa. I nie jest to przeszłość, ani historia, lecz teraźniejszość. Pacjenci prof. Frydrychowskiego, którzy od zawsze darzyli go jako lekarza i naukowca ogromnym szacunkiem, wręcz estymą, dziś w widoczny gołym okiem sposób odczuwają lęk i niepewność co do jakości świadczonych przeze niego usług. Zszarganie naukowego autorytetu wpływa również na zmianę nastawienia środowiska naukowego do działalności naukowej, którą prowadzi, w szczególności może negatywnie wpływać, lub już wpłynęło na społeczną i naukową recepcję jego publikacji naukowych. Oznacza to dyskredytację, a może nawet kompromitację jego osoby jako lekarza i naukowca.

Znaczna dolegliwość tych publicznych wypowiedzi dla prof. Frydrychowskiego potęgowana jest przez wysokie ich pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych. Dość powiedzieć, że po wpisaniu hasła „prof. Andrzej Frydrychowski” w wyszukiwarce Google, Komunikat GuMed zajmuje pierwsze miejsce na liście wyników wyszukiwania. W ten sposób prof. Frydrychowski staje się ofiarą stygmatyzacji społecznej. Albowiem każdy użytkownik internetu zainteresowany jego działalnością naukową, lub usługami jako lekarza musi natknąć się na Komunikat informujący o tym, że prowadzi on „aktywność lekarską i jednocześnie naukową niezgodną z zasadami wiedzy medycznej”. Bardzo łatwo to zweryfikować, wpisując w wyszukiwarce Google hasło „prof. Andrzej Frydrychowski”.

Brak szybkiego zapobieżenia sytuacji, którą stworzyli oskarżeni profesorowie swym bezprawnym działaniem może oznaczać zepchnięcie go z premedytacją na margines nauki i środowiska lekarskiego, a w dalszej konsekwencji degradację zawodową, społeczną i materialną.

Oskarżeni profesorowie to intelektualiści, naukowcy. Wyposażeni, jak należy zasadnie mniemać, w profesjonalną obsługę prawną. Zaplecze doradcze, wśród których są prawnicy, czyni dla nich przepisy prawa, zasady etyki lekarskiej i współżycia społecznego bardziej transparentnymi niż dla innych ludzi. Stanowią bowiem elitę, która winna się czuć mocniej związana zasadami, niż wszyscy pozostali członkowie społeczeństwa. To dodatkowo wskazuje na premedytację w ich działaniu.

W polskim systemie prawnym, w szczególności w przepisach regulujących funkcjonowanie uczelni wyższych, nie ma przepisu, który przyznawałby rektorowi wyższej uczelni prawo do publicznych wypowiedzi dyskredytujących byłych, lub obecnych pracowników tej uczelni, nawet gdy głoszą oni poglądy, z którymi rektor się nie zgadza, lub nie utożsamia. Nie zależy to również w żaden sposób od zajmowanej przez nich pozycji w wewnętrznej hierarchii uczelni. W kolizji z prawem będą zatem wszelkie publiczne wypowiedzi dyskredytujące w jednej osobie naukowca, lekarza i funkcjonariusza publicznego, również w stanie spoczynku, we wszystkich sytuacjach, w których nawet większe grono naukowe uczelni nie będzie się utożsamiało z poglądami innego naukowca – lekarza. Wciąż nie będzie to należytym uzasadnieniem do tego typu szkalujących wypowiedzi.

Osoba, która uzyskała tytuł zawodowy lekarza, jak również szereg stopni naukowych, w tym najwyższy stopień profesora nauk medycznych, posiada gwarantowany przepisami prawa, jak również zasadami etyki lekarskiej zakres autonomii. W równym stopniu obejmuje to metody leczenia, co przekonania naukowe poparte wiedzą medyczną. Przy czym przekonania naukowe, nawet te najbardziej niesforne, w całej historii nauki były źródłem wiedzy i awangardy. W tym oczywiście wiedzy i awangardy medycznej. Wyrazem tej zasady jest m.in. art. 6 KEL, zgodnie z którym ma swobodę wyboru w zakresie metod postępowania, które uzna za najskuteczniejsze. Ustalone administracyjnie algorytmy żadnego lekarza nie zniewalają, zwłaszcza tych doskonale wykształconych. Ograniczeniem dla dokonywanych czynności medycznych mogą być jedynie rzeczywiste potrzeby chorego i zalecenia wiedzy (jej najbardziej aktualnego stanu). Wręcz obowiązkiem całego środowiska lekarskiego, a zwłaszcza naukowego jest tę autonomię respektować.

Dyskredytujące prof. Frydrychowskiego publiczne wypowiedzi prof. Gruchały i Kuziemskiego nie zostały w żaden sposób sprowokowane. Z treści Komunikatu można wywieźć, że głosząc określone naukowe poglądy, prof. Frydrychowski podpiera się autorytetem GUMed lub go wykorzystuje do ich legitymizowania. Jest to także niezgodne z prawdą. Po pierwsze poglądy, które głosi, nie są tylko jego poglądami, a także poglądami wybitnych przedstawicieli światowej nauki. Po drugie prof. Frydrychowski nie przedstawia siebie już od ponad 3 lat jako pracownika GUMed. Choć był nim przez okres niemal pół wieku. Znaczna część jego dorobku naukowego, w tym publikacje naukowe związane są z GUMed. W związku z tym z pewnością przysługuje mu prawo swobodnego odwoływania się do własnego zawodowego i naukowego dorobku związanego z GUMed, zaś władze uczelni nie mają żadnego prawa tego dorobku podważać. Zaprzeczałyby bowiem oczywistym faktom.

O autorze

portal branży medycznej. Najlepsze szpitale, kliniki, oddziały i przychodnie medyczne. Sprawdzeni specjaliści. Chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy: WSPÓŁPRACA

1 Komentarz do tej pory.

  1. gothae 15 listopada 2021 o 20:32 - Odpowiedz

    I wreszcie konkretna decyzja. Dośc układów i reka reke myje. To ze ktos jest rektorem to nie oznacza ze moze tak sie zachowywać.

Komentuj